Najważniejszą osoba w państwie budzi często wiele mieszanych uczuć. Z różnych powodów. Chociaż w status jego stanowiska wpisana jest niezawisłość polityczna, to przecież prezydentami nie zostają zwykle osoby bezpartyjne. Rodzi to podejrzenia o stronniczość.
Inna zgoła sprawa są jego zarobki. Ciekawość zwykle bierze górę nad zdrowym rozsądkiem i pobudza niepotrzebne emocje.
Ile zarabia rezydent? To pytanie, jak i pytanie o uposażenie innych znanych osób ze świecznika pada często z ust zainteresowanych lub umieszczane jest na lamach poczytnych gazet z działających z ramienia i popierających opozycję.
Prezydent, jak większość urzędników państwowych wyższego szczebla ma obowiązek ujawniania swego majątku i dochodów. Tak więc co roku w zeznaniach podatkowych musi umieszczać swoje pobory i przychody z innych źródeł.
Wypłata, jaka otrzymuje obecny prezydent tez można prześledzić mając dostęp do wymienionych wcześniej dokumentów. Jednak czy jest porażająca. Dla zwykłego zjadacza chleba kilkanaście tysięcy złotych lub nawet ponad dwadzieścia tysięcy to suma oszałamiająca. Rozpatrując ją w stosunku rocznym daję jeszcze więcej do myślenia i wywołuje mnóstwo emocji.
Należałoby każda z kwot rozpatrywać na tle innych. Podobnych stanowisk. Jednak tutaj mamy pewien problem związany z naturą funkcji głowy państwa. Jak wspomniana część anatomii etat prezydenta jest pojedynczy i nie ma go z czym porównać. Trzeba zatem znaleźć tło zastępcze. I porównać go z innymi prezydentami. Przedstawicielami innych państw. To jednak może być słabe porównanie i prezydent może wypaść blado pośród gromady krezusów, którzy szefują sąsiednim państwom.
Można też skonstruować inny plan relacji i porównać zarobki prezydenta do innych dochodów wcześniejszych. I to tez może być na minus dla obecnie zajmowanego.
Jeszcze innym kryterium może być ustawienie w jednym szeregu obok prezydenta innych urzędników państwowych albo prezenterów telewizyjnych i radiowych. Czy prezydencka pensja zabłyśnie pośród nich?
Niekoniecznie.